Obecnie, i dębowe łódki, opracowanymi ów organizuje kimi Regatami mi). Zmagania nie sportowego. Posługiwania się jakowymi oraz na Półwyspie
Jastarnia ma jeszcze jedno piękne i stare święto religijno-rybackie, obchodzone w pierwszą niedzielę października, w święto Matki Boskiej Różańcowej, nazywane tutaj świętem Matki Boskiej Węgorzowej. W dniu tym odbywa się uroczysty odpust, na który przybywają rybacy z rodzinami oraz krewni i znajomi z lądu. Według tradycji każdy, kto w tym dniu wejdzie do domu rybaka jest gościem i częstuje się go węgorzem. Święto to związane jest z kulminacją „rybackich żniw”, jak nazywa się okres poławiania węgorzy za pomocy żaków. W dniu tym Jastarnicy i ich goście dziękują Bogu za pomyślne połowy i proszą o przynajmniej równie dobre w roku przyszłym we Władysławowie. Opis tych uroczystości znajdujemy w powieści Jerzego Bandrowskiego „Zolojka”:
„… na odpust węgorzowy ciągnęły tłumy pobożnych pątników, gburzy przyjeżdżali z lądu własnymi końmi, lub szkutami gdańskimi, z koszami i worami owoców, za co rybacy częstowali ich węgorzową zupą i węgorzami – to smażonymi, to gotowanymi z bulwą i sosem koprowym, to znów wędzonymi, których nie skąpili też i na powrotną drogę.”
A
Północne Kaszuby to region wyjątkowy nie tylko pod względem krajobrazowym i przyrodniczym Władysławowo. Rzadko się zdarza, aby na tak niewielkim obszarze istniało tak bogate i różnorodne dziedzictwo kulturowe. Jest ono turystycznym atutem i dużym walorem tej ziemi. Dla współczesnych jej mieszkańców i użytkowników, ważnym zadaniem jest, aby pomimo nieuchronnych zmian cywilizacyjnych, nie zapomnieć o tej spuściźnie. Powstała ona w oparciu i z wykorzystaniem środowiska naturalnego, którego jest integralną częścią. Dlatego należy ją chronić i zachowywać, podobnie jak próbujemy to czynić z przyrodą. I choć z przyczyn praktycznych nie będzie się już organizować maszoperii, nie wyznaczy się toni połowowych, a rybacy nie będą przekazywać swoim wnukom merków, musimy pamiętać, że tylko przez poznanie znaczenia tutejszych zwyczajów można w pełni zrozumieć „Nordę” i mieszkających na niej od wieków ludzi.
Miesiąc: maj 2015
Kaszubska sobótka
W uroczysty sposób obchodzona jest na Kaszubach sobótka. Przypada ona w wigilię św. Jana Chrzciciela (23 czerwca), podczas najdłuższego dnia w roku. Głównym akcentem tego święta jest uroczyste wieczorne palenie ogniska, rozniecanego w umieszczonych na wysokich drągach beczkach, wypełnionych szmatami, trocinami i smołą. Dawniej, w czasie gdy płynął ogień, wokół beczki odbywały się tańce kontynuowane później w gospodzie lub w wynajętej sali, gdzie bawiono się do rana. Przygotowanie ceremonii i zabawy świętojańskiej było wówczas obowiązkiem poszczególnych maszoperii. Obecnie organizuje się ją spontanicznie albo, tak jak ma to miejsce w Jastarni, co roku przygotowanie jej jest zadaniem młodzieży z aktualnego rocznika poborowego.
Aby beztrosko przystąpić do sobótkowej zabawy, należało najpierw rozliczyć się ze złem. Na obszarze Kaszub i Władysławowa, zwłaszcza północnych, temu celowi służył obrzęd, sporadycznie do dziś odtwarzany w formie widowiska, a nazywany „ścinaniem kani”. Kania w postaci ptaka, czerwonego kwiatu lub glinianej figurki utożsamiała zło, które przynosi nieszczęście ludziom i ich dobytkowi. Dlatego trzeba było ją pochwycić, wprowadzić uwiązaną do drąga na główny plac wsi, gdzie dokonywano nad nią sądu, zakończonego wykonaniem nieuchronnego wyroku śmierci. Obrzęd ten przeprowadzany był przez wybranych drogą losowania młodzieńców, którzy na ten czas stawali się urzędnikami, np. sołtysem, sędzią, mówcą-oskarżycielem, katem, grabarzem i leśnym we Władysławowie. Wykonanie wyroku przynosiło wszystkim zebranym ulgę – winy ludzi zostały przerzucone na kozła ofiarnego – kanię. Można było się weselić i rozpocząć zabawę – złe moce zostały zniszczone.
Osłonina, Rzucewa, Mechelinek, płynącymi spod Cypla Rewskiego. Na powitanie morskiej procesji wypływają rybacy puccy wraz z kapłanami. W miejscu spotkania, rybacy łączą łodzie i rozpoczynają wspólne modły o dobre połowy, o czyste i urodzajne morze, o pomyślność tych, którzy na morzu pracują, za ich rodziny i szczęśliwe powroty. Nie zapomina się o tych, co na morzu pozostali na zawsze. Po modlitwie cała armada wpływa do portu puckiego, skąd pielgrzymi zostają wprowadzeni procesją do pobliskiej fary, gdzie uczestniczą w uroczystej odpustowej mszy świętej.
W czasach gdy Półwysep nie posiadał połączenia kolejowego ze stałym lądem, napędzane żaglem i wiosłami łodzie rybackie były podstawowym środkiem transportu, umożliwiającym komunikację z innymi miejscowościami. Dlatego też pracujący na morzu rybacy doskonalili umiejętność bezpiecznego i sprawnego żeglowania. Wielkim szacunkiem obdarzała ludność nadmorska szkutników, którzy potrafili wykonać łódkę o dużej dzielności morskiej, zwrotności i wytrzymałości, co często gwarantowało szczęśliwy powrót z morza. Obecnie, kiedy żagle i wiosła zastąpione zostały silnikami motorowymi i dębowe łódki’ budowane według „oka” mistrza, zastąpiono technologicznie opracowanymi stalowymi i plastykowymi konstrukcjami, garstka zapaleńców organizuje corocznie w Chałupach lipcową imprezę nazywaną Chałupskimi Regatami Tradycyjnych Łodzi Kaszubskich (Kaszebscze bóte pód ióglami). Zmagania rybackich łodzi podczas tych zawodów nie mają wymiaru wyłącznie sportowego. Najważniejszym ich celem jest zachowanie umiejętności posługiwania się tradycyjnymi żaglami gaflowymi, rozprzowymi czy rejkowymi oraz popularyzacja tej sztuki wśród licznie wówczas przebywających na Półwyspie Helskim letników.
Kult religijny Kaszubów
W celu rozpoznawania własności narzędzi rybackich pozostawionych w morzu, czy też znajdujących się na brzegu, nadmorski lud kaszubski wykorzystywał merki, czyli znaki graficzne o możliwie prostej formie kompozycyjnej, wycinane na drewnianych lub kute na metalowych częściach narzędzi i sprzętów rybackich. Wzorce do skomponowania ich kształtu Kaszubi czerpali z przedmiotów ich otaczających np. kotwic, masztów, lodzi, podpór do suszenia sieci i ciał niebieskich – księżyca czy gwiazd. Z końcem XIX wieku zaczęto merki modernizować, wplatając w nie pierwsze litery imienia lub nazwiska właściciela, by w końcu przejść do formy składającej się wyłącznie z inicjałów. Było to następstwem powszechnego opanowania sztuki czytania i pisania. Używanie merków nie ograniczało się do narzędzi pracy. Oznaczano nimi wyroby artystyczne, domy, miejsca w lawach kościelnych (Hel), czy też nagrobki (Hel, Jastarnia, Władysławowo). Ludność nadmorska nie miała problemu z określeniem przynależności merków, nawet jeśli właścicielem była osoba od dawna już nie żyjąca. Główne cechy kompozycyjne merka były dziedziczone i przechodziły w rodzinie dziadka na pierworodnego wnuka, z pominięciem syna (ojca), który byl zmuszony, dla odróżnienia, szukać innego układu, z zachowaniem podstawowej formy znaku, używanego w rodzinie. Do końca lat dwudziestych naszego stulecia inspektorzy rybołówstwa morskiego, aby kontrolować połowy, posiadali spisy numerów rejestracyjnych poszczególnych jednostek rybackich z zaznaczonymi merkamirozbite przez fale nnóstwo drobnych e nosidla do sieci iminiowe i szklane ce (dragi), wiosła,
tawionych w morzu, bski wykorzystywał Kjzycyjnej, wycinane i sprzętów rybackich, i z przedmiotów ich uszenia sieci i ciał ieku zaczęto merki razwiska właściciela, z inicjałów. Było to i pisania. Używanie :zano nimi wyroby iy też nagrobki (Hel, miem przynależności i nie żyjąca. Główne y w rodzinie dziadka •y byl zmuszony, dla wowej formy znaku, > stulecia inspektorzy dali spisy numerów naczonymi merkami
właściciela, które uznawane były za tradycyjne świadectwo własności Władysławowa. Obecnie merki należą już do przeszłości. Starzy rybacy pokazują jeszcze z dumą swoje znaki, ale przestali już je przekazywać następnym pokoleniom.
Tradycyjnym obiektem kultu religijnego Kaszubów nordowych jest cudami słynąca figura Matki Boskiej Swarzewskiej, Królowej Polskiego Morza, nazywanej także Gwiazdą Morza, Opiekunką Rybaków lub Patronką Żeglarzy. Według legendy ta drewniana, gotycka rzeźba, wyrzucona z helskiego kościoła przez protestantów, przeniesiona została w cudowny sposób – morzem – do Swarzewa, gdzie po wsławieniu się licznymi cudami, została otoczona wielką czcią przez okoliczną ludność. Swarzewskie sanktuarium jest miejscem docelowym dwóch dużych pielgrzymek: pieszej, rybackiej – odbywającej się w pierwszą niedzielę po 16 lipca na Szkaplerzną, oraz powszechnej – odbywanej głównie przez okolicznych rolników, w pierwszą niedzielę po 8 września, w rocznicę koronacji cudownej figurki. Do II wojny światowej część pielgrzymujących osób przybywało do Swarzewa drogą morską, na pokładzie specjalnie na ten dzień pięknie przyozdobionych żaglowych szkut.
Obowiązkowe prace – Władysławowo
Mężczyźni z Władysławowa byli znanymi na całym wybrzeżu marynarzami czyli okrętnikami. W młodości zaciągali się do służby na statkach handlowych, by zdobyć doświadczenie i zarobić pieniądze, za które, po powrocie do domu, kupowali lub budowali niewielkie, żaglowe statki do przewozu towarów nazwane szkutami, stając się ich armatorami. Brzeg w okolicy Rewy, osłonięty cyplem rewskim (szperkiem), stanowi! znakomitą naturalną przystań. Późną jesienią odprowadzano szkuty w okolicę istniejącej obecnie osady nazywanej Beką, gdzie zimowały, zakotwiczone w pobliżu niezamarzającego brzegu przy ujściu kanału Redy. Po roztopieniu się lodów uwolnione szkuty rozpoczynały pracę, przewożąc do nadmorskich miejscowości materiały budowlane (cegły, głazy, żwir, piasek), produkty rolne i opal, a gdy zaistniała potrzeba przemieniały się w statki pasażerskie do transportu pielgrzymów, weselników czy też uczestników
pogrzebu.
Tradycyjne rybołówstwo łodziowe wymagało współdziałania podczas pracy na
morzu oraz przy przygotowywaniu narzędzi połowu. Aby temu sprostać kaszubscy rybacy łączyli się w tzw. maszoperie {maszoprejó), tj. stale, kilkunastoosobowe zespoły zawodowe, zazwyczaj spokrewnionych osób,
posiadające wspólną organizację o charakterze spółki. Ze względu na rodzaj dokonywanego połowu wyróżniano maszoperie niewodowe (obecnie nie istniejące) oraz żakowe (sporadycznie jeszcze spotykane).
Na czele każdego zespołu stał szyper, otrzymujący to stanowisko na Półwyspie Helskim dziedzicznie, a we wsiach rybacko-rolniczych (krajewych) w drodze wyboru Władysławowo.
Członkowie maszoperii (maszopi) helskich byli równi względem siebie, każdy rybak wnosił tu określoną wspólnie ilość sprzętu (part) oraz obowiązkową pracę własną uprawniającą do równego udziału w zyskach z połowu, a szyper był tylko „starszym wśród równych”. W maszoperiach krajewych szyper był osobą uprzywilejowaną w pracy i przy podziale zysków, a członkiem zespołu mogła tu być osoba wnosząca sprzęt, ale nie biorącego bezpośredni udziału w połowach, posyłając w swoje miejsce najemnika lub czeladnika. Takie maszoperie nastawione były głównie na jak największy zysk. Maszoperie z Półwyspu Helskiego, oprócz zarobkowania, spełniały bardzo ważną funkcję społeczną, przeznaczając część dochodów z połowów na cele socjalne wspólnoty. Do jej statutowych zadań należało m.in.: niesienie pomocy dla swoich członków i ich rodzin dotkniętych nieszczęściem, wspieranie chorych, sierot, starców i wdów oraz stałe dotowanie szkoły i kościoła.
Aby uniknąć sporów pomiędzy rybakami, cała przybrzeżna przystań wodna podzielona została na wydzielone części nazywane foniami. Poszczególne maszoperie zajmowały toń tylko przez jeden sezon połowowy, zamieniając się następnego roku, w drodze losowania lub kolejnego przechodzenia na nowe terytorium. W ten sposób, sprawiedliwie, rybacy pracowali raz na lepszych , a raz na gorszych miejscach połowowych. Maszoperie często oskarżano o zacofanie i niechęć przed wprowadzaniem udoskonaleń i nowinek, ale to dzięki im, pomimo trudnych i zmiennych warunków życia, rybacka ludność nigdy nie zaznała nędzy, choć też nigdy nie była bogata.
Intensywne rybołówstwo kutrowe, które zdominowało obecnie połowy morskie, spowodowało zmniejszenie się liczby rybaków utrzymujących się z łodziowego rybołówstwa przybrzeżnego. Praktycznie przestały istnieć maszoperie, nie wyznacza się już na morzu toni. Zarzucono również wiele sposobów połowów oraz tradycyjnych narzędzi, stosowanych powszechnie do lat pięćdziesiątych naszego wieku. Stary sprzęt można jeszcze odnaleźć w zachowanych składzikach
Kaszubskie prace
Nieznaczny dochód osiągała ludność wybrzeża z pracy w lesie, przy umacnianiu wydm i zbieraniu trawy morskiej.
dochodu na własnym świątyniach o jego obfi „dóbr”, nazywali złote konstrukcyjne statków domów, ale zdarzały zawierały ładownie rozl Na brzegu, zwłaszcza p lub wykorzystywano dc sposobem jego zbiei specjalnymi, szerokim która unosiła lekki jant; spotkać można na b’ przyzwyczajenia niż i szukając bit. Obowiązkiem mieszka uwięzionych na przyl ceniem, rozumiejąc, żi zorganizowani w spe honorowym obowiązk tonących statków. Śh stacje ratownictwa (re do niesienia pomocy Karwi.
Mężczyźni z Rewy okrętnikami. W młcx zdobyć doświadczeń kupowali lub budow a szkutami, stając się rewskim (szperkiem odprowadzano szkun zimowały, zakotwicz Redy. Po roztopieniu do nadmorskich mie produkty rolne i o] pasażerskie do trai pogrzebu.
Tradycyjne rybołów morzu oraz przy ] kaszubscy rybacy kilkunastoosobowe posiadające wspóli dokonywanego po istniejące) oraz żaki Na czele każdego z Helskim dziedzicz) wyboru, po rozpatr
Oryginalną metodą zarobkowania było zbieranie brzegowych bit czyli przedmiotów wyrzucanych przez fale na morski brzeg. Pochodziły one najczęściej z wraków statków, które rozbiły się w pobliskich mieliznach. Zdradliwe prądy i nieoczekiwane sztormy w okolicach Władysławowa, czy niezauważalne, szczególnie we mgle i nocą, wygięcie końcówki kosy helskiej, powodowały liczne wypadki i katastrofy. Pomimo licznych zakazów mieszkańcy nadbrzeżnych wiosek korzystali ze zwyczajowego przywileju, zbierając dobytek nieszczęsnych żeglarzy. Rybacy nigdy nie byli poddanymi, uważali się za ludzi wolnych, nigdy im jednak nie zbywało na dostatku.
Na brzegu, zwłaszcza po sztormach, szukano także bursztynu, który sprzedawano lub wykorzystywano do sporządzenia zdrowotnych nalewek. Najskuteczniejszym
sposobem jego zbierania było przesiewanie wzburzonych fal morskich specjalnymi, szerokimi siatkami, co wykonywano stojąc po kolana w wodzie, która unosiła lekki jantar. Do dziś, wczesnym rankiem, w dni wolne od połowów, spotkać można na brzegu starszych rybaków przeglądających, bardziej z przyzwyczajenia niż dla zarobku, naniesiony przez morze materia! {proch), szukając bit.
Obowiązkiem mieszkańców nadmorskich osiedli było ratowanie załóg ze statków uwięzionych na przybrzeżnych mieliznach. Czynili to z ogromnym poświęceniem, rozumiejąc, że i oni mogą kiedyś takiej pomocy potrzebować. Dlatego, zorganizowani w specjalne grupy ratownicze, do których przynależność była honorowym obowiązkiem, ćwiczyli umiejętność sprawnej ewakuacji rozbitków z tonących statków. Śladem tej działalności są zlokalizowane w pobliżu brzegu stacje ratownictwa {retensbudy, retny mól), w których przechowywano niezbędny do niesienia pomocy sprzęt. Budynki takie zachowały się do dziś w Jastarni, Karwi, Władysławowo.